We wtorek zagra w Poznaniu Johnny Winter (23.02.1944 Beaumont, Teksas). Artysta w Polsce nie grał jeszcze nigdy, a zabiegi wokół sprowadzenia go do naszego kraju trwały ponoć blisko pięć lat.
Winter to dziś postać rodem z bluesrockowych mitów. Jak mówi barwna legenda, brał udział w nagraniu słynnego wspólnego bootlega Jimiego Hendriksa i Jima Morrisona (istnieje taka płyta, choć trudno o niej mówić w kategoriach artystycznych - to raczej towarzyska ciekawostka). Artysta konsekwentnie zaprzecza, ale już sam fakt powstania takiej plotki potwierdza, że mamy do czynienia z artystą niepospolitym.
Prawdą jest natomiast, że wystąpił na festiwalu Woodstock w 1969 roku. Jednym z wydarzeń ostatnich miesięcy było opublikowanie nagrań Wintera z tego najsłynniejszego z rockowych festiwali w historii.
Stałe miejsce w historii bluesa dała mu zarówno współpraca z Muddy Watersem, jak i własne płyty w rodzaju „Second Winter” czy „Guitar Slinger”. Swoje pierwsze krążki nagrywał na przełomie 1968 i 1969 roku. Dziś ma w dyskografii kilkadziesiąt albumów, na jego twórczości wzorowały się pokolenia adeptów bluesa, boogie, rocka.
Siłą muzyki 65-letniego dziś artysty jest jego charakterystyczna technika gry na gitarze i unikalne, łatwo rozpoznawalne brzmienie instrumentu - a także równie charakterystyczna chrypka, gdy wykonuje partie wokalne. Zawsze chętnie łączył stylowe, emocjonalne, bluesowe dźwięki z rockową szorstkością i zadziornością. Niektóre z jego płyt ciążyły w stronę mocniejszych brzmień, choćby krążki nagrane wspólnie z bratem Edgarem, na których sporo było grania rockandrollowego. Johnny Winter jest jednak przede wszystkim jednym z wielkich apostołów elektrycznego bluesa i boogie. W Poznaniu towarzyszyć mu mają: Paul Nelson - gitara, Scott Spray - bas oraz Vito Liuzzi - perkusja.
(gazeta wybocza poznań)
