W rozmowie z BBC Marianne Faithfull nie wykluczyła, że wydany właśnie album 'Before The Poison' może być jedną z jej ostatnich płyt.
Od czasu, kiedy Marianne Faithfull nagrała swój pierwszy wielki przebój - piosenkę 'As Tears Go By' - minęło 40 lat.
W latach 60-tych Faithfull stała się symbolem rockandrollowego stylu bycia, który przypłaciła uzależnieniem od heroiny i załamaniem nerwowym.
Wielu twierdziło, że piosenkarka nie wyjdzie już nigdy z artystycznego dołka. Pod koniec lat 70. jednak powróciła albumem uważanym za jedno z jej najlepszych wydawnictw - pochodzącą z 1979 roku płytą 'Broken English'.
Od tego czasu pojawiło się kilkanaście albumów wszystkie śpiewane charakterystycznym chropawym, przepalonym papierosami, niskim głosem.
W rozmowie z BBC artystka przyznała, że nowy album to płyta smutna, mroczna i najlepsza w jej karierze płyta.
Dość niespodziewanie artystka nie wykluczyła wycofania się z szołbiznesu.
'Nie sądzę, bym nagrała jeszcze wiele płyt. Myślę, że zbliżam się do końca. Nie jestem pewna, czy to wszystko jest warte takiego zachodu' - powiedziała Faithfull.
Przyznała, że głównie zniechęca ją niska sprzedaż płyt
Zapytana, co sądzi o dzisiejszej muzyce rozrywkowe odpowiedziała;
'W ogóle o tym nie myślę. Uwielbiam to, co robi Nick Cave, PJ Harvey i paru innych artystów. Poza tym, reszta to muzyczna tapeta. Nie dość intensywna i interesująca'.
Zarówno PJ Harvey jak i Cave wzięli udział w nagraniu jej ostatniej płyty.
Wracając do kwestii swojej przeszłości artystka powiedziała;
'Staram się o tym nie myśleć, to nie ma nic wspólnego z tym, kim dziś jestem i tym, co dziś tworzę. To sposób na zaszufladkowanie mnie i pomniejszenie wagi mojej pracy. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Muszę z tym jednak żyć, bo w pewien sposób sprowokowałam kiedyś tego rodzaju myślenie i dziś płacę za to cenę'.
(BBC Sekcja Polska)