Płyta "Tempest" jest już 35. krążkiem studyjnym Boba Dylana (24.05.1941 Duluth, Minnesota) i ukazuje się dokładnie 50 lat od daty wydania przez niego debiutanckiej płyty.
"Słuchając nowej płyty, trudno nie odnieść wrażenia, że Dylan wystawił sobie pomnik muzycznej nieśmiertelności” – tak zaczyna się pierwsza polska recenzja prasowa (J.Cieślak, Rzeczpospolita) nowego albumu Boba Dylana "Tempest", który dzisiaj trafia do sprzedaży na całym świecie
I trzeba przyznać, że opinie krytyków i fanów są zgodne – mamy do czynienia z kolejnym wielkim krążkiem w 50. letniej już karierze artysty. Na pierwsze oficjalne wyniki sprzedaży trzeba będzie jeszcze poczekać, ale wiadomo już że w Polsce płyta "Tempest" zadebiutowała od razu na 1. miejscu list najczęściej kupowanych płyt w serwisie iTunes.
Ten 35. w dyskografii Dylana krążek uznawany jest za jedno z jego najmroczniejszych dzieł. Folkowe brzmienia stylizowane na lata 40. i 50. mieszają się tu z brudnymi gitarami przywodzącymi na myśl dokonania Jacka White’a, jednego z największych fanów amerykańskiego barda.
Od strony tekstowej usłyszymy tu m.in. pieśń dedykowaną Lennonowi ("Roll On John"), epicką kompozycję o tonięciu Titanica ("Tempest") czy zbiorowym samobójstwie ("Tin Angel") – wszystkie opowiedziane z charakterystycznym dystansem, pełne cytatów i aluzji stanowiących nie lada wyzwanie dla każdego, kto poświeci chwilę na ich rozszyfrowanie. Jednak najważniejsze, że "Tempest" to po prostu porcja dobre muzyki, która po przesłuchaniu zostaje w głowie i długo jeszcze każe do siebie wracać.
71-Letni Bob Dylan zna się w końcu na rzeczy.
(Joanna Karwecka, Sony Music Poland)
|