W sobotę o godz. 21 na warszawskim placu Defilad, w ramach imprezy "Miejska Strefa Kultury", wystąpi Sinead O’Connor (8.12.1966 w Dublinie, Irlandia).
Jest niewątpliwie jedną z najbardziej rozpoznawalnych irlandzkich wokalistek, choć od lat trzyma się na uboczu współczesnego rynku pop - pisze DZIENNIK.
W ubiegłym roku po premierze albumu "Theology" artystkę zapytano, jak osiągnąć sukces w show-biznesie. Odpowiedziała: "Nie życzę tego nikomu. Jeśli ktoś chce śpiewać, to niech lepiej robi to na ulicy. A jeśli będzie mocno wierzył w to, co robi, wygra". To dosyć zaskakujące wyznanie jak na artystkę, która przez blisko 20 lat kariery sprzedała ponad 15 milionów płyt, w dodatku może wylegitymować się współpracą z Peterem Gabrielem, U2, Mobym czy Massive Attack oraz nieśmiertelnym przebojem "Nothing Compares 2 U". Tymczasem trzy lata temu O’Connor oficjalnie rozstała się z głównym nurtem muzycznego biznesu, nie chcąc wyrzec się kontrowersyjnych poglądów i nie godząc się na nagrywanie miałkich komercyjnych płyt.
Sinead nigdy nie mizdrzyła się do publiczności. Jej chłopięcy wygląd - krótko przycięte włosy, niemodne ubrania - nawet u szczytu popularności na początku lat 90. kłócił się z jej stereotypowym wizerunkiem popularnej wokalistki pop. Po głośnym występie w programie "Saturday Night Live", podczas którego zniszczyła zdjęcie papieża Jana Pawła II, sama skazała się na medialny bojkot. Mimo to wciąż krytykowała Kościół, wypowiadała się w obronie praw kobiet, otwarcie przyznając, że jest lesbijką. Również nowymi albumami nie zabiegała o szerokie uznanie, nagrywając ludowe pieśni irlandzkie albo utwory w stylistyce reggae.
Po występie O’Connor w Warszawie nie ma co oczekiwać fajerwerków, ale jej fani nie będą zawiedzeni. Akompaniując sobie na gitarze akustycznej, wykona materiał z ostatniego albumu "Theology". Będzie to najlepsza możliwość ocenienia jej jako wokalistki, a nie polityka.
(dziennik)
|