Kolejny, jubileuszowy, 50. finał Eurowizji powinien odbyć się na Ukrainie, bowiem w tym roku to Ukrainka, Rusłana, wygrała konkurs. Jak się jednak okazuje kraj ten zupełnie nie jest przygotowany do tego rodzaju imprezy
Jak informuje gazeta.pl powołując się na „Metro” przyszłoroczny finał Eurowizji może zamienić się z zaszczytu w przykry obowiązek. Na Ukrainie brakuje bowiem niemal wszystkiego: pieniędzy, hali, odpowiedniej ekipy telewizyjnej, zaplecza hotelowego dla tłumów gości itp.
„Trzeba było mnie posłuchać i nie uczestniczyć w Eurowizji!” - mówi Aleksander Sawienko, szef ukraińskiej telewizji. „Nie wygralibyśmy i nie mielibyśmy teraz tylu problemów!”.
Okazuje się, że był on przeciwny Eurowizji od początku, a Rusłana sama zorganizowała i opłaciła swój pobyt podczas tegorocznego finału w Stambule i to bez wiedzy szefa telewizji.
Organizatorzy imprezy otrzymają od Eurowizji 5 milionów euro dotacji, potrzeba podobno jeszcze kolejnych 20 milionów. Sprawą zajmuje się sama rada ministrów, jeżeli nie pojawi się pomysł skąd wziąć pieniądze to przed problemem staną Serbowie, bo to ich przedstawiciel zajął w konkursie drugie miejsce. Przypomnijmy, że polski reprezentant, zespół Blue Cafe był 17.
(Metro)
