Odeszła kolejna po Etcie Baker legenda muzyki bluesowej. W niedzielę, 24 września, zmarł Henry Townsend. Artysta miał 96 lat.
Henry Townsend zmarł w Grafton, w stanie Wisconsin, do którego wybrał się, aby odebrać honory dla ostatniego żyjącego artysty wytwórni Paramount Records.
Townsend był gitarzystą i pianistą. Karierę rozpoczął w wieku 12 lat, po przeprowadzce do St Louis. W swoim dorobku ma wiele nagrań. Współpracował z całą masą artystów bluesowych, w tym z Robertem Johnsonem, Rooseveltem Sykesem i Walterem Davisem - legendami gatunku. W 1985 roku Henry'ego Townsenda wyróżniono nagrodą National Heritage Award.
"Nigdy niczego w życiu nie żałowałem. Osiągnąłem to wszystko będąc po prostu sobą" – mówił artysta przed śmiercią w rozmowie z dziennikarzem Associated Press.
(Onet)