Amerykański aktor i piosenkarz Mark Wahlberg wyznał, że przed tragiczną śmiercią 11 września uchronił go dziwny przypadek. Miał on lecieć jednym z samolotów uprowadzonych przez terrorystów, ale w ostatniej chwili zrezygnował.
Jak wyjaśnił, miał zarezerwowane miejsce w samolocie linii United Airlines (lot nr 93), porwanym przez terrorystów z lotniska Newark pod Nowym Jorkiem.
W ostatniej chwili aktora namówił do zmiany planów jego mieszkający w Kanadzie przyjaciel. Zaproponował Wahlbergowi, by zrezygnował z tego lotu i przyjechał na spotkanie do Toronto.
– To mój przyjaciel jeszcze z dzieciństwa, jesteśmy jak bracia. W ostatniej chwili odwołałem rezerwację w samolocie i wybrałem się do Toronto, by go odwiedzić – wspomina Wahlberg.
Uprowadzony przez zamachowców samolot rozbił się w Shanksville w Pensylwanii zamiast – jak planowali porywacze – w Waszyngtonie. Według autora planu zamachu, Chalida Szejka Muhameda, samolot miał uderzyć w Biały Dom lub Kapitol. Rozbił się wcześniej, kiedy pasażerowie usiłowali obezwładnić porywaczy i przejąć od nich stery maszyny.
(PAP)