Wielki Carlos Johnson we wrocławskim Vertigo!
Data: 12-06-2019 o godz. 04:23:44
Temat: Live


Lato w pełni. Sezon koncertowy kwitnie. Nie mogę być na wszystkich koncertach, na które jestem zapraszany, bo jest to po prostu fizycznie niemożliwe. Ale 10 czerwca nie mogłem takiej okazji przepuścić. Gigant gitary bluesowej Carlos Johnson (17.01.1953 Chicago) zagrał w moim ulubionym klubie Vertigo!.

No to czas zacząć wszystko od początku. Jest poniedziałek, 10 czerwca, godzina 20:47, na scenę wrocławskiego klubu Vertigo wszedł szef tego przybytku jazzu Piotr Karwat, aby zapowiedzieć słynnego gitarzystę z Chicago Carlosa Johnsona, któremu będzie towarzyszyć wrocławski zespół Hoodoo Band.

(scena)

(Piotr Karwat)

Na sali ludzi Full HD. Przekrój wiekowy imponujący! Od dwudziestolatków, po ludzi w ładnym już wieku, że tak mogę napisać, czyli grubo po osiemdziesiątce. Pomyślałem sobie, czy to nie jest wspaniałe? Serce się raduje, gdy się widzi na koncercie takich fanów dobrej muzyki. Blues nie zna granic wiekowych. Blues to blues i nie zastąpi go już nic.



(W komplecie Carlos Johnson i Hoodoo Band)

O 20:50 na scenę zaczęli wchodzić po kolei członkowie grupy Hoodoo Band. Przedstawię ich potem poniżej. Gdy już zaczęli grać rytmicznego bluesa, na scenę powoli wszedł sam Mistrz Carlos Johnson.


(Carlos Johnson - gitara, śpiew)
(Carlos - polskie piwo jest najlepsze!)
(Carlos sprawdza czy wszystko gra)
(Carlos wśród stolików)
(wygodnie na krzesełku Panie Johnson?)

Ładnie się przywitał. Usiadł na wysokim krześle, trochę się powiercił, bo mu coś nie pasowało, ale po wymianie krzesła, było już wszystko OK. Trzeba napisać jeszcze, że Carlos Johnson, to nie tylko jeden z najciekawszych bluesmanów w Chicago, znakomity wokalista i gitarzysta, ale także świetny showman, o czym właśnie mogła się przekonać publiczność klubu Vertigo. Gawędziarz, żartowniś, po prostu uroczy i niezwykle skromny człowiek. Ile razy był już w Polsce?, to chyba on sam nie wie. Zresztą powiedział, że Polska jest jego drugim domem, a piwo jest najlepsze na świecie. Chyba z tym piwem trochę przesadził, ale nie powiem, można spotkać nasze piwa bardzo dobre.

(Tomasz Nitribitt - śpiew, wirtuoz harmonijki ustnej)

(Tomek - smaczna ta źródlana woda z Chicago)

(Tomek patrzy na Carlosa wśród stolików)



(skupiony Bartek Miarka - gitara)


(ci to się lubią Tomek i Andrzej)


(wiecznie uśmiechnięty Andrzej Stagraczyński - gitara basowa)


(Piotr Świętoniowski - mistrz instrumentów klawiszowych)
(Piotrek i Carlos)

Występ Carlosa Johnsona & Hoodoo Band to dwa sety, każdy (jak dobrze policzyłem) składał się z pięciu długich utworów. Gdybym się nie dowiedział, że panowie przed występem nie mieli żadnej próby, to bym nie uwierzył. Wszystko wyszło idealnie. Tak potrafią tylko zawodowcy.


(Bartek i Tomek - współzałożyciele Hoodoo Band)

(Bartek "Mr Shuffle" Niebielecki - perkusja)

Johnson gra, jakby urodził się z gitarą. To jest nieprawdopodobne, jakie potrafi wydobyć dźwięki ze swojej lekko zdezelowanej gitary. Znakomicie wspomagali go muzycy z Hoodoo Band, którzy również pokazali co potrafią. Jak już wcześniej wspominałem, że Carlos Johnson to świetny showman. Podczas jednego z utworów - zszedł ze sceny i grał - chodząc między stolikami z pierwszego rzędu. Miałem wrażenie, że gitarę nie słyszę blisko siebie, ale jakby grała z oddali. Jej "głos" lekko matowy, łagodny, pięknie brzmiący, wzruszający. Gitara jakby łkała. Byłem pod wrażeniem. Słuchałem, jak wszyscy zresztą w skupieniu i z uwagą, co tam jeszcze "wyjdzie" z pod ręki Mistrza.

(gość specjalny Alicja Janosz - śpiew)

(Alicja i Carlos)

(Alicja)

(Ich Troje - Tomek, Alicja i Carlos)

Gdy już Johnson powrócił na scenę, zaprosił na nią... Alicję Janosz, wokalistkę, laureatkę pierwszej polskiej edycji programu Idol (2002), a tak na marginesie żonę Bartka Niebieleckiego, perkusisty zespołu HooDoo Band. Alicja zaśpiewała standard "Summertime", a potem jeszcze towarzyszyła w chórkach w dwóch następnych utworach i przy aplauzie publiczności zeszła ze sceny i poszła tańczyć z innymi paniami z lewej strony sceny, przy rytmicznych utworach bluesowych. Koncert zakończył się tuż przed północą. No oczywiście nie obyło się bez bisa. I tak zegarek wybił mi dwudziestą-czwartą.

(Sala Full HD i za sterami Wojtek Kluba)

Będę się powtarzał, ale zawsze zwracam uwagę na realizatora dźwięku. Od niego wiele zależy. Teraz również. Ponownie spotkałem Michała Kluba, który pomimo młodego wieku robi cuda za konsoletą. Michale, wiem już, że będziesz na następnym koncercie, na którym i ja będę. Już nie mogę się doczekać, co tym razem "wykręcisz". 5+

I zakończył kolejny koncert na którym miałem przyjemność być zaproszony. A przy okazji spotkałem kilku dawno nie widzianych znajomych, z którymi powspominaliśmy stare, dobre czasy koncertowe. Pomimo zmęczenia, byłem bardzo zadowolony i mogę powiedzieć szczęśliwy. Nie żałuję, ani jednej minuty spędzonej tego wieczoru w klubie Vertigo, którego atmosfera jest niepowtarzalna. Kto nie był, niech wstąpi, a przekona się, że mówię prawdę.


(My również dziękujemy za wspaniały koncert)

(tekst Zbyszek Kowalczyk. Wszystkie fotografie: Wojtek Pisula)

Zbyszku kolejny raz mi zaufałeś. Jeszcze na takim koncercie nie byłem. Jestem pod wrażeniem całej tej otoczki, co się wokół dzieje. To wspaniale uczestniczyć w samym środku takiego wydarzenia. No i Twoja wiedza! Ale mi się trafił nauczyciel! Dziękuję jeszcze raz.

A ja (Zbyszek) od siebie bardzo dziękuję Piotrowi Karwatowi - przyjemnie jest współpracować z Tobą. A Ty Wojtku widzę, że jesteś pojętnym uczniem. Patrzę i obserwuję jak sobie dajesz radę. A dajesz. Wiesz już, że idziesz ze mną na kolejny koncert. To będzie całkiem inna muzyka. Pozdrowienia dla Martuni










Artykuł jest z www.muzyczneabc.pl
http://www.muzyczneabc.pl

Adres tego artykułu to:
http://www.muzyczneabc.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=19904