Tracey Thorn powraca z płytą „Record” Data: 10-03-2018 o godz. 23:22:56 Temat: Info
Tracey Thorn (26.09.1962 Brookmans Park, Hatfield, Hertfordshire, Anglia) powraca po siedmiu latach z płytą „Record”. Album od tygodnia dostępny jest w serwisach cyfrowych, a 9 marca ukazał się fizycznie w sklepach.
Nowe dzieło artystki dowodzi, że jest posiadaczką jednego z najwspanialszych kobiecych głosów na popowej scenie ostatnich 40 lat - mocnego, o wyjątkowej fakturze, którym potrafi poruszać słuchaczy.
– Sądzę, że zawsze piszę piosenki, które dotyczą kluczowych momentów w życiu kobiety. (…) Jeśli „Love and Its Opposite” z 2010 roku to była moja płyta wieku średniego, wypełniona sprawami związanymi z rozwodem i hormonami, tak „Record” to rodzaj wyzwolenia, który przychodzi później. Etap nieprzejmowania się innymi – wyjaśnia artystka.
- Sądzę, że zawsze piszę piosenki, które dotyczą kluczowych momentów w życiu kobiety - wyjaśnia. - W różnym wieku, na różnych etapach życia, w różnych okolicznościach i takich, o których rzadko słyszy się w popowych piosenkach. Jeśli „Love and Its Opposite” z 2010 roku to była moja płyta wieku średniego, wypełniona sprawami związanymi rozwodem i hormonami, tak „Record” to rodzaj wyzwolenia, które przychodzi później. Etap nieprzejmowania się innym. Zapytana o płytę wokalistka mówi, że wypełnia ją dziewięć feministycznych hiciorów. O ile część utworów z albumu ma nieco polityczny wydźwięk i traktuje o wolności, wyzwoleniu, tak wybrany na singel „Queen” to rzecz zdecydowanie osobista. - To świetny numer na otwarcie płyty - mówi Thorn. - Napędzony bezwstydną, błyszczącą electropopwą produkcją Ewana Pearsona, perkusją i basem dziewczyn z Warpaint oraz moją grą na gitarze, po którą sięgnęłam po raz pierwszy od dawna. Na dodatek śpiewam całym sercem.
„Record” wypełniają krótkie, bezpośrednie wypełnione syntezatorami kawałki. - Chciałam, żeby to była płyta, której słucha się w ciągu dnia - tłumaczy Tracey. - Na słuchawkach lub kiedy się przemieszczasz. Niekoniecznie wieczorem, w skupieniu, leżąc w łóżku.
Mimo nastawienia na krótkie, popowe utwory, na singel Tracey Thorn wybrała 9-minutowy "Sister" w klimacie disco rodem z wytwórni Compass Point. W utworze wokalistkę wspiera sekcja rytmiczna zespołu Warpaint i na wokalu Corinne Bailey Rae. - To rzecz o kobiecej solidarności i buncie - dodaje Tracey. - Płynący prosto z serca parkietowy wymiatacz.
W trakcie trwającej już 40 lat kariery, Tracey Thorn zawsze opowiada o świecie z kobiecej perspektywy, począwszy od piosenek o nastoletniej miłości, które nagrywała w latach 80. Z grupą Marine Girls, przez 16 lat współtworzenia duetu Everything But The Girl, po jej ostatnie poczynania dziennikarskie (jest felietonistką „New Statesman”) i pamiętniki (w 2013 roku wydała „Bedsit Disco Queen: How I Grew Up and Tried to Be a Pop Star” a dwa lata później „Naked at the Albert Hall”).
Album to doskonała propozycja dla wszystkich, którzy śledzą karierę wokalistki Everything but the Girl od samego początku, jak i dla tych, którzy po raz pierwszy spotykają się z jej nazwiskiem.