Zbigniew Preisner. Dokąd zmierza jego kariera? Czy będzie jeszcze komponował? (w Data: 19-11-2016 o godz. 18:49:35 Temat: Info
Zbigniew Preisner (20.05.1955 Bielsko-Biała) - pisał muzykę do filmów Krzysztofa Kieślowskiego. Pracował z Agnieszką Holland, Paolo Sorrentino czy Thomasem Vinterbergiem. Grał na jednej scenie z Davidem Gilmourem. Został uznany za Najwybitniejszego Kompozytora Muzyki Filmowej.
Kilkakrotnie nominowany do Złotego Globu. Muzyk z wyboru. Ale czy wciąż to jego największa pasja? Kilka dni temu we Wrocławiu, Europejskiej Stolicy Kultury, odbyła się premiera spektaklu „2016 DOKĄD” w jego reżyserii. Jak odnalazł się w nowej roli? Czy porzuci komponowanie na rzecz teatru? Zbigniew Preisner szczerze o ścieżce kariery, jaką wybrał.
11 listopada w ramach Europejskiej Stolicy
Kultury Wrocław 2016 miała miejsce premiera
spektaklu „2016 DOKĄD?”. Nie jest
zaskoczeniem, że skomponował Pan muzykę do
sztuki. Pierwszy raz jednak wystąpił Pan w roli
reżysera. Jak odnalazł się Pan w nowej
rzeczywistości?
To nie jest do końca prawdą, że po raz pierwszy
wystąpiłem w roli reżysera. Wszystkie koncerty
mojej muzyki, które wykonuję w Polsce i
zagranicą są w pewnym sensie reżyserowane,
ale uznawałem, że mój udział jako „reżysera” nie jest na tyle duży, żeby nazywać go reżyserią. Inaczej
było teraz we Wrocławiu. Były to trzy muzycznie różne części koncertu, w trzech różnych
przestrzeniach scenicznych. Uznałem, że moją pracę przy tym koncercie można nazwać reżyserią.
Dlatego się pod nią podpisałem.
Co w pracy reżysera spektaklu teatralnego uznaje Pan za najtrudniejsze?
Powtórzę po klasyku reżyserii Andrzeju Wajdzie: reżyser podejmuje dwie najważniejsze decyzje w
życiu – o czym robi film i z jaką ekipą. Gdyby nie fantastyczni ludzie, z którymi grałem koncert,
począwszy od artystów, scenografa, a skończywszy na ekipach technicznych, takiego koncertu, w
takiej formie, nie dałoby się stworzyć w tak krótkim czasie. Próby we Wrocławiu trwały pięć dni, ale
na scenie NFM pojawiliśmy się dopiero 7 listopada o 20:00. Tego rodzaju widowiska czy koncerty
powstają przez wiele tygodni, żeby nie powiedzieć miesięcy. Jeżeli to się udało, to dlatego że
Wrocławski Teatr Pantomimy ćwiczył oddzielnie, tak samo Chór NFM, a wszyscy soliści uczyli się tego
samodzielnie w domach według jasnego scenariusza, który napisała Ewa Lipska i precyzyjnie
napisanej partytury.
O czym opowiada „2016 DOKĄD”? Co chciał Pan przekazać poprzez ten spektakl?
Trudno mi opowiadać własny koncert. Mogę powiedzieć, jaki był nasz zamysł. Chcieliśmy z Ewą Lipską
dać wyraźny sygnał, że świat i Polska pogrążają się w chaosie, a cały ten chaos bierze się z totalnego
populizmu. A najgorszą rzeczą, jak mówił Seneka, jest pospólstwo.
W „2016 DOKĄD” wystąpili znakomici soliści i aktorzy. Na co zwracał Pan uwagę angażując
poszczególne osoby?
Zawsze, kiedy piszę muzykę, wiem kto ją będzie wykonywał. Najważniejsze jest, by wybrać
odpowiednie osoby do utworów, które się pisze. Tak też było w tym przypadku. Widzom zostawiam
artystyczną ocenę tego, co zaprezentowaliśmy.
A jak pracowało się z Lisą Gerrard? Czy wniosła
ona do spektaklu coś szczególnego?
Lisa jest wspaniałą osobą i wielką artystką. Jak
zawsze z wielkimi ludźmi pracuje się bardzo
merytorycznie i spokojnie. Wkład Lisy w utworze
„Dokąd”, do którego układ choreograficzny
przygotowała Pantomima Wrocławska, jest moim
zdaniem tak znaczący, że postanowiliśmy się pod
tym podpisać wspólnie. Jej improwizowana partia
wokalna jest niesamowita. To dla mnie prawdziwa
przyjemność pracować od dłuższego czasu z Lisą.
Czy „2016 DOKĄD” to Pana jednorazowa przygoda z reżyserią, czy może powinniśmy spodziewać
się kolejnych sztuk teatralnych?
Proszę się nie martwić, nie zamierzam brać się za reżyserię, poza oczywiście swoimi projektami
(śmiech).
Czyli przede wszystkim muzyka?
Tak, muzyka.
„2016 DOKĄD” to nie jedyne Pańskie
spotkanie z Europejską Stolicą Kultury. W
czerwcu odbył się głośno komentowany
koncert Davida Gilmoura, w którym
również Pan uczestniczył. Davida zna Pan
od lat. Jaki to człowiek? Jak się z nim
pracuje?
Wszyscy wiemy, kim jest David Gilmour.
Chyba wszyscy znamy płyty Pink Floyd.
Miałem okazję pracować z nim przy jego
dwóch ostatnich albumach: „On an Island” i
„Rattle that lock”. W obu przypadkach robiłem orkiestrację. Dwa razy też dyrygowałem orkiestrą
podczas jego koncertów w Polsce. Pierwszy raz w Gdańsku w 2006 i kilka miesięcy temu we
Wrocławiu. Praca z nim to przyjemność, perfekcja i wielkie przeżycie. David jest niezwykle skromnym
człowiekiem. Nigdy nie widziałem u niego ani jednej nuty gwiazdorstwa. Porozumiewamy się
właściwie bez słów.
Co sądzi Pan o samym projekcie Europejskiej Stolicy Kultury? Powoli dobiega końca kadencja
Wrocławia. Czy miasto stanęło na wysokości zadania? Czy słusznie zostało okrzyknięte stolicą
kultury?
Wrocław był, jest i będzie jedną ze światowych stolic kultury. Mieszkańcy Wrocławia żyją w
niezwykłym mieście i powinni być z niego dumni. Mają fantastycznego Prezydenta Rafała
Dutkiewicza, który ceni sztukę i z pomocą świetnych współpracowników wie, jak organizować
koncerty, festiwale, wystawy. Mają niesamowity budynek Narodowego Forum Muzyki i świetnych
artystów, którzy mieszkają we Wrocławiu. Współpracowałem z Filharmonią Wrocławską, wtedy
jeszcze tak się ta orkiestra nazywała, parokrotnie też z Chórem Narodowego Forum Muzyki i
Agnieszką Franków-Żelazny. Przy okazji tego koncertu po raz pierwszy współpracowałem z
Wrocławskim Teatrem Pantomimy. Wszyscy oni to artyści na światowym poziomie. Za miesiąc nazwa
Europejskiej Stolicy Kultury przejdzie do historii, ale sztuka we Wrocławiu będzie rozwijała się równie
dobrze w następnych latach. Co do tego nie mam wątpliwości.
Bardzo dziękuję wszystkim tym we Wrocławiu, którzy przyczynili się do powstania naszego spektaklu
„2016 DOKĄD”. Praca z nimi to prawdziwa przyjemność.