Osiem lat temu wzięli szturmem warszawską scenę niezależną.

Z marszu zyskali miano pary dziwaków – zajęci ratowaniem świata przed konsumpcyjnym szaleństwem, śpiewali po angielsku, grali na instrumentach, którymi nie posługiwali się zresztą z wirtuozerią, dawali koncerty w ogródkach, na chodnikach i dużych salach koncertowych, uwodząc publiczność radosną żywiołowością i entuzjazmem.

Szybko stali się pionierami rozrastającej się w Polsce sceny indie folkowej. Sprzedają płyty na całym świecie - poza Niemcami, w których grają równie często, co w Polsce - ich muzyka jest popularna w tak różnych miejscach, jak Brazylia i Islandia.

Ich nowy album to dzieło najbardziej dopracowane, najciekawsze muzycznie i najdojrzalsze tekstowo. Eklektyczne, taneczne i zdecydowanie bardziej elektroniczne niż poprzednie. Nagrali album, który ma szansę stać się manifestem trzydziestoparolatków. Jaki jest sposób Pauli i Karola na pisanie osobistych i ponadczasowych piosenek?
„Dla nas podstawą jest przyjaźń, bycie jak najbliżej siebie, szczególnie w trudnych momentach, ponieważ wtedy piosenki stają się częścią naszego życia. Tak samo ważne są dla nas pisanie i komponowanie, jak wspólna rozmowa przy kolacji” – mówią zgodnie.

Paula to pół-Polka, pół-Kanadyjka i w 100% socjolożka, Karol jest muzykiem z Warszawy. Poznali się 12 lat temu i nim się zorientowali, już tworzyli wspólnie muzykę.

Lista utworów: „Our Town” (czas. 37:18)

1. Rocky (3:43)
2. Heart is a force (3:15)
3. My friends (4:11)
4. Calling sun (3:08)
5. Lost but not forgotten (3:14)
6. Our town (3:08)
7. Lucky man (3:20)
8. Check me out (3:41)
9. Bright lights (4:48)
10. Safe for now (4:49)

(Artur Tylmanowski-Wydawnictwo Agora)